zawsze, jak w moje okolice przyjeżdża Joasia Bator i udaje nam się spotkać, to najpierw musimy się nagadać, pośmiać, a na koniec, to już tradycyjnie - musimy mieć ze sobą fotkę :D tym razem zrobiłyśmy to na oknie mojej pracownii nie było to selfie, w którym mistrzyniami nie jesteśmy :)
kilka dni temu całkiem niezamierzenie, spontanicznie zafundowałam sobie dzień tylko dla siebie.
cały.
bynajmniej nie u kosmetyczki czy fryzjera ;)
spędzenie w plenerze dnia w samotności to przecudowne uczucie. bardzo polecam każdej kobiecie od czasu do czasu
<3

samochód i przed siebie.
woda, przepiękne okolice, słońce, szum drzew, cisza, brak ludzi, świerszcze, pszczoły, pokrzywy, polne kwiaty i jeszcze więcej słońca.
nawiozłam zdjęć, zielska i liści malin (będę suszyć jako dodatek do herbatki). liczę, że kleszcza ze sobą nie zabrałam żadnego
;)
:P


a potem pyszny, wiejski obiad zjedzony w przypadkiem znalezionej po drodze karczmie ( Karczma Dwa Dęby).
pierwszy raz sama jadłam w restauracji, faaajne uczucie. i kawka. nie chciało mi się wracać do domu... w końcu byłam w najlepszym towarzystwie samej siebie
;)

wdzięczność. oto słowo klucz. 🙏🙏🙏
ps. miejsce: Zalew Bukówka, okolice Lubawki
witajcie :)
druga połowa czerwca na moim fanpage'u - to sporo Ziarnuszek, szufladek i skrzynek, był kolejny szalony wypad nad morze i mój pierwszy raz w operze.
love my life <3