... Inność drażni jednakowość... - czyli moje niecodzienne przemyślenia o zazdrości ludzkiej...

by - 06:09:00

lubię ten cytat ze Stachury, moim zdaniem jest po prostu prawdziwy. 


 rzadko się wewnętrznie odsłaniam na blogu, myślę, że to kwestia jakiegoś skrępowania, trochę wstydu, zaszłej nieśmiałości. braku pewności, czy to co ja myślę, kogokolwiek obchodzi... może to błąd, bo blogi lifestyle'owe cieszą się dużą popularnością, zresztą sama przecież lubię czytać takie rzeczy.

od kilku dni mocno zastanawiam się nad życiem. i doszłam do wniosku, że nic tak nas nie unieszczęśliwia, jak inni ludzie. to oni sprawiają, że czujemy się źle. kiedy bliski człowiek okazuje się kimś zupełnie innym, kiedy nagle zaczynasz zauważać sprawy, które nie powinny mieć miejsca, a są spowodowane negatywnym działaniem kogoś przy tobie, to są ciężkie ciosy. 
wbrew pozorom nie mówię tutaj o związkach, te kwestie zawsze rządzą się swoimi prawami
 i wychodzę z założenia, że każde rozczarowanie miłosne było potrzebne, bo uczy i wzbogaca doświadczenie <3 


niestety całkiem inaczej sprawa wygląda z przyjaźnią, znajomościami, czy nawet z rodziną niestety... jestem człowiekiem dość łatwowiernym. zawsze wychodzę z założenia, że skoro ja nikomu nie robię krzywdy, to i mnie nikt tej krzywdy nie chce zrobić. nie jestem też zazdrosna, niełatwo mi zaimponować. kiedy widzę, że komuś się świetnie powodzi, spełnia się, wszystko mu się udaje - cieszę się z tego, życzę najlepszego, nie zamykam się w sobie, myśląc, ze to niesprawiedliwe, bo ja czegoś nie mam. albo knuję, plotkuję i robię wszystko by temu komuś zaszkodzić. jestem przekonana, że takie postępowanie zawsze, ale to zawsze zwraca się przeciwko nam. dlatego staram się wszystkim wysyłać dobre życzenia w myślach, nawet człowiekowi, który jest mi mocno nieprzychylny. niech będzie, nic na to nie poradzę, widocznie ten człowiek ma w sobie dużo negatywnych emocji, poczucie pustki i niespełnienia, skoro przeszkadza mu moja osoba. mimo wszystko jednak... to mocno boli, a ja chyba nigdy nie będę tak twarda, by mnie to nie uderzało, nie dotykało... zwłaszcza, że łatwo przebaczam i zapominam, a przede wszystkim długo nie zauważam, kiedy się coś wokół mnie dzieje niedobrego, nie dochodzi to do mnie. potem jest wielkie bum i wielkie me zdziwione oczęta :)


zazdrość to nie jest mi obce uczucie, przecież jestem tylko człowiekiem... często ogarniało mnie ono, kiedy widziałam szczęśliwe, pełne rodziny - męża, żonę i ich dzieci... wiadomo, ja tego nie miałam, więc jako samodzielna mama dwójki dzieci, fakt, miałam poczucie niesprawiedliwości i krzywdy. jednak zawsze natychmiast to zwalczałam, tłumacząc sobie, że przecież nie wiem, jak jest w tamtych rodzinach, że mam inne pozytywy w życiu, że i na mnie czeka gdzieś taki obrazek... 

natomiast nigdy nie zazdrościłam komuś pieniędzy, sukcesu, czy talentu. uważam, że każdy ma swoją ścieżkę i każdy do swoich osiągnięć dochodzi sam, ciężką pracą, doświadczeniem, czy choćby łutem szczęścia, sprytem, dlaczego nie. niestety, w moim otoczeniu mnóstwo jest zawistnych, plotkujących ludzi, którzy mając puste, jałowe życie, wchodzą w twoje z butami i jątrzą, plotkują, konfabulują
 i niszczą co tylko mogą. staram się "oczyszczać" swoje otoczenie z takich ludzi, ale czasem ogarnia mnie obawa, że nikomu już ufać nie można, nikomu się zwierzać nie wolno, że na nikogo liczyć nie da rady, a każda słabość, będzie wykorzystana przeciwko...


mam to szczęście, że póki co w blogosferze raczej nie zauważyłam zawiści czy zazdrości kierowanej ku mojej osobie. chyba że jak zwykle jestem ślepawa i nie chcę czegoś widzieć ;) nie komentują mnie hejterzy, ledwie kilka razy zdarzył mi się jakiś złośliwy komentarz, więc może to wszystko jeszcze przede mną, odpukać!


pamiętam, kiedy byłam dzieckiem, lubiłam spędzać czas sama, w domu, pochłaniając tony książek. rzadko wychodziłam na podwórko, bo kiedy patrzyłam na sposób spędzania czasu przez moich rówieśników, wydawało mi się to ogromną stratą czasu. tamci całymi dniami przesiadywali przed domem, marnując czas na ploty i głupie śmiechy. a na mnie w domu czekały stosy książek, pamiętnik, różne moje wymysły kreatywne. więc byłam postrzegana trochę jako dzikus i byłam cudowną ofiarą obgadywania przez moje pseudo koleżanki :) z perspektywy czasu mogę powiedzieć, że faktycznie, trochę przesadzałam z moim zamykaniem się przed ludźmi. jednak myślałam, że w dorosłym życiu czegoś takiego nie będzie w moim życiu.
 jakże się zdziwiłam :) nadal nie wysiaduję przed blokiem i nie plotkuję, żal mi na to mojego czasu, więc pewnie w niektórych oczach jestem dzikusem ;) nie interesuję się życiem innych, mam swoje. które kole w oczy co poniektórych, przekonałam się o tym chociażby tracąc wielką "przyjaciółkę" w ostatnich miesiącach, co było dla mnie naprawdę wielkim 
i niespodziewanym ciosem...


im jestem starsza, im więcej lat przeżyłam, tym bardziej jestem zdziwiona... tym, jak ludzie marnują swoją energię życiową na wtrącanie się do czyjegoś życia. jak podniecają się czyimś niepowodzeniem, 
a jaką solą w oku jest dla nich sukces innych. jak nie potrafią zająć się sobą, żyć pozytywnie i dobrze życzyć innym. jak się nie uśmiechają, a jeśli nawet, to jakie to jest nieprawdziwe i fałszywe... jak w dzisiejszym świecie ludzie są złośliwi i wiecznie niezadowoleni... 

oj, tak złośliwość - bliska zazdrości...niech anegdotką będzie takie moje wspomnienie z młodości:
zawsze byłam bardzo szczupła. wręcz chuda, to prawda. wysoka i chuda. nie dało rady przytyć, taka przemiana materii, chociaż naprawdę próbowałam na wszelakie sposoby. i do dzisiaj pamiętam bardzo częste złośliwe uwagi innych ludzi, czasem najbliższej rodziny: 
- jejuuu, jaka ty strasznie chuuuuda jesteś! ty w ogóle coś jesz?! 
zawsze mnie to bardzo bolało, zawsze powiększało moje ogromne na tym punkcie kompleksy...
 a byłam na tyle delikatna, że nigdy, przenigdy nie przyszłoby mi do głowy komuś powiedzieć:
- jejuuu, jakaś ty gruba jesteś! może przestaniesz tyle żreć?!



po co tak?! czy to nie jest strata czasu? marnowanie życia? jeśli zazdrościsz, to może poszukasz własnej drogi i własnych pozytywów? może przestaniesz się oglądać na innych, ogarniesz się
 i powiesz sobie - jestem wartościowy, jestem inny, mam swoje zalety, swoją ścieżkę, swoje wybory, nie oglądam się na innych, nie zazdroszczę, nie wnikam, inspiruję się, czerpię z doświadczenia. 

i żyję jak chcę?


You May Also Like

28 komentarze

  1. Zazdrość i zawiść to nasza cecha narodowa podobno. Jak mnie czasem ukłuje, to się wstydzę i robię coś kreatywnego. Ja tam CIĘ uwielbiam i życzę Ci wszystkiego naj, naj:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo oczyszczający post napisałaś, tylko ciekawe, czy dotrze do odpowiednich osób. Czasami trzeba mocno dowalić, żeby się komuś oczy otworzyły. Jednocześnie jakie to przykre, że w tak katolickim kraju postrzegamy innych przez pryzmat własnych niemożliwości i nieumiejętności. Proszę, nie zmieniaj się, bo tak kreatywna, twórcza osoba jak Ty zasługuje na słowa uznania i wielkiego szacunku. Życzę Ci wszystkiego najlepszego i spotykania większej ilości ludzi przyzwoitych i wartych Twojej przyjaźni.
    Pozdrawiam .:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Żyj i pozwól żyć innym i tym fajnym akcentem miłego dnia Ci zyczę :)))

    OdpowiedzUsuń
  4. Sandrynko, musiałaś się przysłowiowo "nadziać" na kogoś złego. W poście czuć wiele goryczy. Niestety to jest życie i tego nie zmienisz, natomiast możesz się trochę uodpornić. I tak jak pisałaś: zazdrość płynie od ludzi nie dbających o własne życie. Nie umieją zająć się swoim, uporządkować je czy pokazać co umieją. Dlatego nie przejmuj się kochana i idź do przodu, bo ja lubię tu zaglądać i cieszyć się razem z Tobą :) Uściski.

    OdpowiedzUsuń
  5. Gdyby świat składał się ludzi z takim jak Ty podejściem, byłoby naprawdę pięknie :-)
    Przesyłam Ci garść ciepłych myśli Sandrynko!

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie ma co brac do glowy... Mam tak samo jak Ty, ale z wiekiem i przez rozne doswiadczenia zyciowe pozbylam sie tych rozowych okularow, ktorych mi ostatnio b brakuje! Zatem rob swoje, bo robisz cudna robote, inspirujaca i sprawiajaca wiele radosci nam, i sobie :) i dobrze, ze piszesz takie rzeczy... To wlasnie sprawia, ze jestes wyjatkowa... Nie tak jak wiekszosc blogow o wystroju czy architekturze wnetrz...Twoj blog jest naprawde wnetrzarski, bo dzielisz sie z nami swoim prawdziwym wnetrzem... <3 :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Widzę, że mamy podobne charaktery... Choć może ja - na szczęście - dość wcześnie izoluję się od osób, które są zawistne, w miarę wcześnie zauważam, że ktoś chce mi zaszkodzić. A jak nie ja, to ktoś z moich znajomych. To wielkie szczęście mieć kogoś, kto Cię w razie czego ostrzeże. Dlatego w przyjaźni nie idę na ilość, tylko na jakość.
    W dzieciństwie także wolałam czytać książki i pisać własne opowiadania, czy pamiętnik, niż spotykać się z rówieśnikami. W dodatku mieszkałam na totalnym zadupiu, co tylko potęgowało moją inność. Spotkałam się na wielką skalę z tym, co dziś nazywa się hejtem. Szykany były za lepszą ocenę, ładniejsze ciuchy (co z tego, że używane po kuzynce), czy z powodu złego humoru "koleżanek". Wytrwałam, jestem dziś przez to silniejsza.
    Oczywiście nie uniknęłam zazdrości, ale od kiedy zaczęłam nad tym pracować, od kiedy przestałam zazdrościć i zdałam sobie sprawę, że samą zazdrością nic nie osiągniemy, oprócz zmarnowanego życia, czuję się lepszym człowiekiem. Czuję się szczęśliwsza. Wszystko do nas wraca, czy dobre, czy złe. Wielokrotnie tego doświadczyłam. Po co się mścić za doznane krzywdy, one same wrócą do "szczęśliwca"...
    Nie możemy jednak przestać ufać ludziom, nie tędy droga. Czy gdybyś wyzbyła się pewnej naiwności, gdybyś odcięła się od ludzi ze strachu przed tym, że Cię skrzywdzą, czy byłabyś ciągle tą samą Sandryką?

    OdpowiedzUsuń
  8. NO i dobrze: Czasem człowiek musi, inaczej się udusi.
    Och ty moja młodsza siostrzyczko lofciam cię

    OdpowiedzUsuń
  9. Rozumiem Cię Sandrynko.....
    Jak ja nie znoszę zazdrości! Mama uczyła mnie od małego, że nie wolno zazdroscic komus lepszych butów, zabawek, auta.... I to mi zostało. Nigdy nie zazdroszcze. Potrafię sie cieszyc z powodzenia innych... Mysle, ze dzieki temu jestem generalnie tak lubianą osobą.
    Samych zyczliwosci osób wokół zycze i zyj jak chcesz... ;) jak lubisz.

    OdpowiedzUsuń
  10. Po pierwsze - Homo sum; humani nihil a me alienum puto. W życiu doświadczysz wielu radości i wielu rozczarowań, zarówno co do siebie, jak i co do innych. Na tym polega bogactwo życia. Słodko-gorzko-kwaśne.
    Po drugie - ci, którzy dokuczają Ci odnośnie Twojej szczupłości to zazdrośnicy. Ja Ci to mówię - Gruba Baba. Nie, nie wygłaszam takich uwag, jakie zacytowałaś, ale wiem co czuję na widok takich szczęściar - skręca mnie z bezinteresownej zawiści.
    Po trzecie - nie ma co zazdrościć tym, które mają męża. Ja wolałabym nie mieć męża, a mieć zdrowe dzieci. Jedno mam głęboko niepełnosprawne, a mój mąż ucieka od problemów jak może.
    Po czwarte - nikt Ci nie powie czy masz ufać, czy zamykać się w sobie. Ty sama to sobie powiesz. Ważne, żebyś Ty sama była swoim najlepszym przyjacielem i ufała sobie i słuchała sama siebie. Kiedy poukładasz się sama ze sobą - poukładanie się ze światem przyjdzie samo :)
    Generalnie - są takie stany, jak Twój obecny, kiedy coś ogłuszy i gubisz azymut, ale tak naprawdę to przecież wiesz jak chcesz żyć :) No i cytując klasyka: są plusy dodatnie i plusy ujemne. Zawsze i wszędzie. To Ty wybierasz co jest dla Ciebie ważniejsze.

    OdpowiedzUsuń
  11. Tak, dobrze, że to napisałaś i osoby o których tu piszesz, ogarną się chociaż trochę, choć i tak w relacjach z Tobą nic to już nie zmieni. Pamiętaj, przyjaciół poznaje się po tym jak znoszą Twój sukces:)

    OdpowiedzUsuń
  12. Sandra, teraz widzę, że jesteśmy do siebie trochę podobne ;-) Też jestem łatwowierna, powiedziałabym nawet, że naiwna. Niestety wiele razy się na tym "przejechałam". Znam też to uczucie, kiedy osoba, która uważasz za bliską przyjaciółkę, ni z tego, ni z owego wbija ci nóż w plecy i robi ci czarny PR. Jestem otwarta i przyjaźnie nastawiona (no chyba że ktoś mi nadepnie na odcisk!) i nijak nie potrafię tego zmienić, nie potrafię zachować dystansu, raczej wolę go skracać i często dostaję przez to znienacka w łeb. Swego czasu moja rodzina była też obiektem zawiści i różnych ataków, więc wiem, co to znaczy. Ja sama też bywam zazdrosna, zazdroszczę najczęściej talentu, ale to akurat działa na mnie mobilizująco. Najgorzej, jak ktoś z zazdrości chce cię zniszczyć, gnębi, jątrzy... Ale to Polska właśnie! Wiesz, jakie słowo, w 100% polskie, według prof. Bralczyka najlepiej określa Polaków? Żółć.
    Pozdrawiam cieplutko!

    OdpowiedzUsuń
  13. Zazdrosc ludzi czasem rzeczywiscie jest niemila. Ale takie to juz zycie . Niedawno bylam na urlopie ,tak Chorwacja ,tak duzo zobaczylam ,a zdjec na fb nie pokazalam ,bo zanim to zrobilam to wlasnie od najblizszych z rodziny uslyszalam : taak fajnie macie ,a ja mnie nawet nie stac by pojechac nad morze polskie a co dopiero gdzies dalej. Opadly mi rece ,bo przeciez to nie moja wina ,bo przeciez mi tez nikt nie stawial niczego,no szkoda mowic. Pokazalam zdjecia na blogu , ale nie bo sie chwalilam ,ale tym by pokazac , moze innym doradzic gdzie jechac ,gdzie sercem bym zostala na dluzej :) Glowa do gory ,badz dzielna i nie daj sie innym !!! :) Przykro mi ,ze stracilas swoja przyjaciolke ,ale hmm moze to i dobrze ,widocznie to nie ta przyjaciolka co powinna byc dla Ciebie :) Cale zycie przed Toba :) Badz soba ,nie zmieniaj sie dla innych !!! Buziaki :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Dzień dobry! Nieczęsto komentuję blogi, raczej wolę czytać. U Pani jestem częstym gościem i zazwyczaj po prostu podziwiam, dziwię się, zachwycam - a dziś sobie także poczytałam. I dobrze. Dobrze, że Pani to napisała. Myślę, że jakoś trzeba reagować na zawiść, złośliwość czy po prostu coś co nas boli. Sama doświadczyłam zupełnie niedawno ataku sąsiedzkiego. Prowadzę dom dziecka, fundacja użyczyła nam samochodu do przewożenia niepełnosprawnych dzieci - okazało się, że to auto jest powodem zazdrości. Zadziwiłam się niezwykle. Nie wiedziałam reagować czy nie - jednak słowa sąsiada zabolały. Zatem na płocie naszego domu i na blogu mojego męża opublikowałam swój komentarz http://chlebanaszego.blogspot.com/2016/04/lecz-ludzi-dobrej-woli-jest-wiecej-na.html Myślę, że reagować trzeba, ale też wierzę, że jednak więcej jest tych ludzi dla których zawiść to słowo znane tylko z teorii. Pozdrawiam i życzę wytrwałości w dążeniach, a także dziękuję za wszelkie miłe chwile, jakich doświadczam będąc gościem Pani bloga.

    OdpowiedzUsuń
  15. Witaj Sandra, mam podobne przemyślenia jak Ty, ale z biegiem czasu dochodzę do wniosku, że ludzie tak naprawdę nie rodzą się źli, że wszystkich złych i dobrych rzeczy uczymy się od naszych rodziców i osób, które w jakimś stopniu mieli wpływ na nasze wychowanie. Obserwując od małego maniery naszych mam, ojców czy babć i dziadków, przenikamy ich zachowaniem, reakcjami i przesiąkamy albo dobrem albo złem. Rzadko kiedy nawet w wieku dorastania potrafimy to analizować, bo jeśli matka na co dzień zazdrości sąsiadce prozaicznego zakupu nowych butów czy bluzki, to my z automatu mamy w stosunku do koleżanki w szkole identyczną reakcję i kompletnie nie mamy pojęcia o tym ,że jest top złe... Dopiero wchodząc w dorosłość, zakładając swoją rodzinę, zdarza nam się powoli weryfikować wcześniejsze zachowania naszych opiekunów, bo mamy na celu jak najlepsze wychowanie naszego potomstwa...,ale to zdarza się tylko wtedy, kiedy w odpowiednim momencie dostrzeżemy popełniane i powielane błędy... Zauważ ,że jest wiele rodzin, gdzie matka z córką albo ojciec z synem nie potrafią się absolutnie dogadać w dorosłym wieku, kiedy córa lub syn ma już swoją rodzinę i wychowuje swoje dzieci po prostu "po swojemu", a nie tak , jak zostali wychowani... Tak więc nie zmienimy świata, musimy pogodzić się z tym ,że swoje własne środowisko musimy co jakiś czas oczyszczać z tych złych fluidów i nie możemy ślepo ufać ludziom, którzy się wokół nas przewijają, musimy ich po prostu weryfikować zgodnie z tym , co nam czynią.... Nie roztrząsaj zła, ciesz się prostotą, dobrem , pięknem i tym co jest dla Ciebie i Twoich dzieci najlepsze i najbardziej wartościowe ... ;) Bardzo mocno Cię ściskam i bardzo dobrze Cię rozumiem :) <3

    OdpowiedzUsuń
  16. Trafnie to wszystko ujęłaś. Myślę, że każdy kto ma pasję i pomysł na życie, często jest nierozumiany przez otoczenie i uważany za "dzikusa". Wynika to pewnie z tego, że człowiek boi się tego czego nie rozumie i reaguje wobec tej inności czasami nawet złośliwie. Ludzie lubią gdy wszystko wokół kręci się według określonych schematów a jeśli coś im burzy ten schemat, nie wiedzą co robić, jak się zachować i pojawia się wtedy nawet wrogość. Masz rację, w blogosferze, przynajmniej tej jaką znam, jest mnóstwo życzliwych ludzi i nie zauważyłam tu żadnej wrogości czy zawiści. Trzymaj się Sandrynko, życzę Ci mnóstwa kolejnych pomysłów, bo Twój blog jest niesamowicie oryginalny i z niecierpliwością oczekuje się na kolejne posty. Powodzenia :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Zgadzam się z tym co napisałaś. Ludzie otaczający nas wpływają bardzo na nasze życie, decyzje itp. Nie cierpię zazdrości. Każdy pisze sobie sam scenariusz. Przecież wszystko jest w naszych rękach i sami możemy osiągnąć coś, co zazdrościmy innym.
    Buziaki

    OdpowiedzUsuń
  18. Sardynko, Ty też? Czasami mówię sobie, że ja jestem z innej epoki i nie pasuję do tego świata. Tym postem jesteś mi bliższa niż kiedykolwiek wcześniej.
    ps. musimy się na kawę w końcu zmówić.

    OdpowiedzUsuń
  19. Pięknie napisałaś i czułam spokój w tych słowach - wyszło, że złości w Tobie nie ma, nawet jeśli coś złego się wydarzyło. A może była, tylko sobie już poszła bo szkoda na nią czasu?? Pozdrawiam! :-)

    OdpowiedzUsuń
  20. Kurcze, ja tez bywam zbyt ufna w stosunku do ludzi i nie raz sie na tym juz zlapalam...

    OdpowiedzUsuń
  21. Oczyszczanie przestrzeni z pseudoprzyjaciòł jest jedną z najwspanialsZych rzeczy jaką można sobie zafundować. Należy otaczać się jedynie ludźmi, którzy ciągną nas w górę .

    OdpowiedzUsuń
  22. Przykre jest jeśli po kilku latach przyjaźni zauważa się, że nie było w tej relacji równowagi, że "coś" jest nie tak jak być powinno. Ważne jest aby szanować nie tylko innych ale i siebie samego. Ja ostatnio zrezygnowałam z przyjaźni w której notorycznie były pretensje, traktowanie z góry. Jak długo można się starać i być dominowanym? Czy to nie o to powinno chodzić, aby umieć ze sobą rozmawiać..tak normalnie. A już tym bardziej, gdzie w tym miejsce na uczucia negatywne jak zazdrość, zawiść..?

    OdpowiedzUsuń
  23. Jestem pewna, że Ci ulżyło po napisaniu tego posta. Mam bardzo podobne odczucia..bardzo..ściskam mocno, wrażliwa duszyczko!

    OdpowiedzUsuń
  24. Wierzę że dobro wraca i na przekór wszystkiemu staram się to dobro dawać. I nawet jak nie teraz to kiedyś wróci ;-)
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  25. ...Nie ganiaj za ludźmi, nie muszą cię lubić. Ci, którzy pasują do ciebie, znajdą cię i zostaną...pisala
    Bonda w Pochłaniaczu. A jak nie zostana to kij im w oko. Tyle do zrobienia w zyciu. Wrazliwcy zawsze maja pod gorke, bo swiat postrzegaja w wielu kolorach. Taki nasz los. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  26. Dużo prawdy w tym co piszesz, sama miałam podobne doświadczenia.
    Najtrudniej jednak, gdy przysłowiową ,,szpilę w plecy,, wbija ktoś najbliższy...
    Wielokrotnie słysząc opinię znajomych na temat otaczających nas ludzi i wpadam w osłupienie. Niektórzy zaprzątają sobie głowę takim ,,pierdołami,, że aż trudno to komentować.
    Głowa do góry!

    OdpowiedzUsuń
  27. Kiedyś często się przejmowałam tym co ludzie mówią, jak mnie odbierają, teraz po prostu mi to wisi.Nawet ich zazdrość, czy zawiść mnie nie wzrusza.Pogodziłam się z tym, że są ludzie i ludziska.Zawsze się znajdzie czarna owca, ktoś kto będzie miał odmienne zdanie, no i ktoś kto będzie prał brudy, czy też zazdrościł, tacy są ludziska, nic tego nie zmieni.Najważniejsze to nie brać tego co powiedzą do serca, olewać ich i tyle.W życiu są ważniejsze rzeczy niż umartwianie się co ktoś powie, albo czego nam zazdrości.Ja jestem życzliwa i wszystkim w koło kibicuję.Jeśli ktoś ma ładniej, lepiej, drożej, to super niech ma, ja mam to co mam i cieszę się z tego, bo własnymi siłami do tego doszłam, nikt mnie nie wspierał, nie mam bogatych rodziców, wspierających, nie mam super płatnej pracy i nie mieszkam w willi z czteroma garażami, ale to nie znaczy, że jestem nieszczęśliwa, bo mi to co mam wystarcza i jestem szczęśliwa, że mam jak dla mnie aż tyle :-) Pozdrawiam serdecznie :-)

    OdpowiedzUsuń

będzie mi miło, jeśli zostawisz po sobie ślad w postaci komentarza:)