postanowiłam odświeżyć swój cykl przeróbki i ratowania starych przedmioów, nikomu niepotrzebnych przedmiotów, czy wręcz śmieci ;)
na początek kolaż ze starego obrazka, który bardzo podoba mi się pod względem kolorystycznym :)
przeszlifowałam trochę ramkę, zaolejowałam ją, a napis zrobiłam za pomocą czarnego spray'u i szablonu. moje ulubione słowo <3
daawno się tak nie namęczyłam i dawno tyle niecenzuralnych słów nie poleciało, jak dzisiaj ;) a wszystko przez wielkie ustrojstwo, a przede wszystkim przez moje "ja sama i koniec". ale warto było! uwielbiam tę satysfakcję i dumę z samej siebie ;)
prl-owską lampę-koszmarek-wentylator dostałam jeszcze zimą. koleżanka mi to podarowała, że może ja sobie coś z tego skombinuję. popatrzyłam, pomyślałam i qrcze, przecież ja mieszkam na poddaszu i latem bywa naprawdę ciężko do wytrzymania. dlaczego sobie nie poprawić komfortu życia w chmurach???
lampa trochę poczekała i w końcu nadszedł na nią czas ;)
oczywiście nie obyło się od śmiesznostek :D
* sklep elektryczny:
- poproszę cztery małe żarówki, jakieś słabe, ale z tym standardowym gwintem. taśmę izolacyjną czarną, kostkę i probówkę, bo nie wiem, czy swojej nie zgubiłam. nie, ta kostka będzie za mała, pani da tę drugą.
- ale ta jest standardowa, powinna im wystarczyć (im? aaa, moim pracownikom znaczy)
- nie, wolę tę dużą zdecydowanie. i poproszę te plastikowe ściągacze uchwyty na kable.
- trytytki?
- nie, nie trytytki, takie coś, plastikowe, się wkłada kabel i zaciąga. a to się wkręca na sufit, no ja nie znam tego waszego slangu elektrycznego, noooo ;)
* telefon:
- słuchaj, jak mi z lampy-wentylatora wychodzą trzy kabelki, a z instalacji dwa to co ja mam z tym zrobić?
- no do fazowego musisz podłączyć światło i wiatrak, czyli dwa kabelki, a do zera zero.
- a ten fazowy to ma jaki kolor? brązowy czy niebieski?
- niebieski. ale to musisz wypróbować, który do czego jest w lampie. kurcze, ale jak ty wywalisz instalację, hmm, weź to zostaw, ja jutro do ciebie przyjdę i ci to zrobię.
- no weź, nie rób mi tego, przecież ja uwielbiam te elektryczne roboty. ja to zrobię sama.
- ty jesteś kopnięta, jak to dobrze że masz różnicówkę, bo byś spaliła kiedyś całą instalację w pizdu.
:D :D :D
no i proszę Państwa, po trzech próbach, zmianach kabelków, dopasowywania kolorów i kilkukrotnego włączania i wyłączania korków zadziałało na lux :D
i myślicie, ze to był koniec??? nie, to była wbrew pozorom najłatwiejsza część roboty.
bo weź tu teraz w pojedynkę zawieś to cholerstwo, mega ciężkie, nie posiadając oryginalnych mocowań? zawieś to człowieku tak, by Ci potem razem z wiatrem nie pierdyknęło na łeb!
półtora godziny. próbowania i myślenia jak. w końcu się udało! wisi! i w nawet działa! jejuuuu, pękam z dumy, no pękam. jestem wielka i tyle ;)
acha, zapomniałam wspomnieć, co zresztą widzicie, że zlikwidowałam kwietne klosze, imitację drewna i złoty kolor. jest czarno i miedziano. może być. nie jest to szczyt piękna, ale ten zefirek nad głową mi wsio wynagradza ;)
miłego, zasłużyłam na kawkę ;)
hello :)
dzisiaj pokażę Wam coś, co zrobiłam z reklamowego produktu alkoholowego -
czyli skrzynce po wódce, w kształcie budki dla ptaków ;)
wczoraj wpadła mi taka dębowa nomen omen budka na starociach:
postanowiłam się nią zająć i coś z niej wykombinować.
zeszlifowałam wszystkie napisy, ścianki, daszek, zaokrągliłam krawędzie. budkę pociągnęłam olejem, by wydobyć głębię drewna. na drzwiczkach metalowa tabliczka oczywiście ;)
a w środku...
zrobiłam półeczki z dziurkami. całość pomalowałam na czarny kolor.
tym samym powstała zabawna i oryginalna szafeczka/spiżarka, na jajka, na przyprawy, na cokolwiek :)
lubię takie nietypowe rozwiązania, oj lubię ;)
kolejny rupieć odpicowany.
miłego dnia :*
miało być co tydzień, a ja znowu do tyłu i to chyba z miesiąc ;) to może, żeby już się nie cofać za zbytnio, powiedzmy, że od teraz będę już konsekwentna i takie podsumowujące posty będę raz w tygodniu publikować.
więc żeby klamra była porządna, to oto wybrane fotki z fejsa od początku stycznia.
- oczywiście najwięcej jest fotek z kawą, standard u mnie ;)
- nowe/stare krzesła w kuchni i wreszcie spełnione zamierzenie od lat - żeby każde krzesło było inne:
- kupiłam na starociach genialny wielki świecznik z prętów zbrojeniowych:
- wymieniłam klameczki w witrynach:
- forsycja zakwitła w wazonie:
- standardowo tak wygląda mój wieczór:
- zrobiłam między innymi kolejną półko-belkę na łańcuchu:
- na starociach wynalazłam przepiękną, stareńką mandolinę:
- małą tackę przemalowałam na miętowo:
- w przeglądzie Kasi z bloga Conchita Home znalazły się moje dwa projekty diy, więc z przyjemnością i tutaj się chwalę:
- uszyłam kolejną Ziarnuszkę, miała być cała miętowa:
- nowa "biblioteczna" komoda:
- na wyprzedaży w jysk'u kupiłam między innymi nowe poduchy:
- poranna kawka na moim dachu, w przepięknej mgle <3
- telefonem pstryknęłam Matyldzie cuuudowne zdjęcie :)
- małe nosidełko to mój projekt:
- miętowa półka na zamówienie:
- tę postarzaną walizkę zrobiłam z nowego, sklejkowego pudła na wino:
- wieczne notesy z belki to ostatnio hit, jaki z wielką przyjemnością tworzę:
- prawdopodobnie na początku marca odbędzie się pierwszy, dolnośląski zlot blogerek, cały czas trwają zapisy TUTAJ:
- wczoraj wieczorem powróciłam na chwilę do filcu i uszyłam kilka etui/piórników:
- a dzisiaj powstały kolejne wieczne notesy, tym razem bielone:
- a po południu zrobiłam sobie przemeblowanie w pokoju, ale o tym powstanie osobny post :)
miłego weekendu :*