Tęczowo - z prośbą ku Górze...

by - 12:17:00

bez przesady mogę stwierdzić że jest to NAJGORSZY okres w moim życiu. jak do tej pory, a trochę lat mam na karku. zwłaszcza że może być jeszcze bardziej,  ostatecznie ŹLE :(
cały czas siedzę jak na szpilkach spodziewając się telefonu ze szpitala... stres mnie po prostu zjada od środka, nie mogę myśleć o niczym innym jak o Tacie, leżę z nim mentalnie - nieustannie. staram się szukać jakiejś nadziei, znaków, że będzie dobrze, że jeszcze będzie ok... boję się tak strasznie jak jeszcze niczego w życiu... potwornie. nienawidzę swojego telefonu, po prostu go nienawidzę. każdy dzwonek przyprawia mnie o masakrę :/
staram się trzymać, muszę być silna, bo wiem, że jestem sama, muszę pomóc Mamie, muszę ją wspierać w tych chwilach. ale to jest takie trudne... 
człowiek uczy się całe życie, a takie sytuacje weryfikują bardzo wiele. najgorsze jest wtedy kiedy zawodzi ktoś, na kogo liczy się najbardziej. i choć to bolesna nauka, to bardzo cenna... zawsze sądziłam, że w takich chwilach będę miała przy sobie tego kogoś, na kim mogę się oprzeć... życie pokazało inaczej, kompletnie inaczej. boli... ale chyba musi.

ostatnia torba, jaką uszyłam już doszła do klientki, więc mogę ją pokazać. tęcza. też może być dobrym znakiem? 










 nadal zachęcam do przyłączenia się do mojego candy:)

You May Also Like

13 komentarze

  1. Trzymaj się ciepło. Nadzieję trzeba mieć do końca.
    Torba piękna:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Współczuję...to zawsze tak boli jak bliscy chorują...trzymaj się

    OdpowiedzUsuń
  3. Przesyłam Ci pełne ciepła słowa otuchy:)
    Pozdrawiam !!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Nawet nie wiez jak bardzo Cie rozumiem. jestem obecnie w podobnej sytuacji, tez siedze jak na szpilkach czekajac na TEN telefon I najgorsze jest to, ze wiem, ze on zadzwoni...moj tata zmarl jak mialam 10 lat, moi dziadkowie byli od tamtej pory moja ostoja, teraz moja babcia zbliza sie juz do konca swojej drogi...moj maly rozumek niestety nie jest w stanie w ogole sobie wyobrazic swiata bez Niej, I pomimo, ze wiem, ze kazde zycie kiedyz sie konczy a Ona swoje zycie przezyla godnie, wychowujac czworke dzieci, potem wiele wnuczkow I prawnuczkow to I tak nie ma we mnie na to zgody Tak, wiem, ze czas leczy rany, choc czasami trwa to strasznie dlugo I dlatego zycze Ci sily I wiary, miej nadzieje caly czas, chociaz moze to banalne. A zyciowe lekcje?? coz, lekcje trzeba pilnie odrobic, choc moga byc trudne, I wyciagnac z nich wnioski, z ktorych wyplynie dla nas sila I madrosc, predzej czy pozniej...yslami jestem z Toba!!

    OdpowiedzUsuń
  5. Współczuję, ale trzeba wierzyć, że będzie dobrze :)!
    Marta

    OdpowiedzUsuń
  6. No to ... witam w klubie.
    Od kwietnia walczę z wiatrakami. Wydaje mi się, że zrobiłam wszystko, co na tej ziemi można zrobić, żeby "oszukać przeznaczenie". Teraz mogę już tylko patrzeć, być w pobliżu i "ogarniać na bieżąco" , bo już ... pozamiatane. Już nie uratuję swojej Chorej.
    Dziewczyny, trzymajcie się!
    Cieszcie się chwilą dopóki trwa. Przemijanie ... To musimy - niestety - akceptować chociaż bardzo ciężko :(
    Paradoksalnie - żeby "wietrzyć" głowę, zajęłam się blogiem. Pomaga, choć na małą chwilę.
    Pozdrawiam ciepło i trzymam kciuki.

    OdpowiedzUsuń
  7. nie wiem jakie słowa mogą w takich chwilach pocieszyć....nie wiem, szepnę tylko że jesteśmy z Tobą na dobre i na złe

    OdpowiedzUsuń
  8. Kochana, choć dzielą nas na pewno kilometry jestem z Tobą... Wiem co czujesz, ale musisz wierzyć że wszystko się ułoży!!!! Piękna torba!!!! Jak zwykle!!!
    ściskam cię z całego serca i trzymam kciuki aby wszystko się ułożyło!!!

    OdpowiedzUsuń
  9. Ślę uściski do Ciebie! Aż trudno cokolwiek napisać... Trzymaj się.

    OdpowiedzUsuń
  10. Mogę tylko przesłać ciepłe słowa otuchy.
    Pozdrawiam i ściskam cie serdecznie
    E.

    OdpowiedzUsuń
  11. Musisz wierzyć, że będzie dobrze. Trzymam kciuki. Ściskam Cię cieplutko !!!

    OdpowiedzUsuń
  12. Dopóki się da, trzeba walczyć, wspierać, dodawać sił i otuchy. A czasem przychodzi ten moment, kiedy trzeba przyznać się przed sobą i chorą/chorym, że ten strach wisi w powietrzu. I trzeba o nim rozmawiać, nie udawać, że go nie ma, pozwolić sobie samemu i bliskiej osobie na szczerą rozmowę.. Łapać, co się da, banalne promienie słońca czy podmuchy wiatru wpadające przez szpitalne okna. Cieszyć się tym, co było i po prostu być tu i teraz, kochać, trzymać za rękę, głaskać po czole. Trzymaj się! Dużo sił i dużo zdrowia dla wszystkich!

    OdpowiedzUsuń

będzie mi miło, jeśli zostawisz po sobie ślad w postaci komentarza:)